niedziela, 23 listopada 2014

"Maybe it was just a nightmare?"

     Otworzyłam powoli oczy i zamrugałam kilka razy wpatrując się w sufit. Leżałam w bezruchu i tępo wpatrywałam się w cień zasłon. Może to był sen? Jakiś potwornie realistyczny koszmar? Nic takiego się nie wydarzyło... Powoli usiadłam i jęknęłam cicho czując ból na brzuchu. Podciągnęłam powoli bluzkę i obejrzałam ogromnego, fioletowego siniaka. Dotknęłam go delikatnie palcem i poczułam ostry ból. Syknęłam cicho i opuściłam biały materiał. Spojrzałam na ręce. Pokrywały je żółte, lekko brązowe i fioletowe plamy. Czułam jak oczy zaczynają mnie piec od łez. Zamrugałam szybko i odrzuciłam gwałtownie kołdrę na bok. Nogi nie wyglądały tak okropnie jak cała reszta. Siniaków praktycznie nie było. Dało się zauważyć lekkie pożółkłe miejsca i nic poza tym. Wstałam szybko i wytarłam łzy z policzków. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej walizkę. Otworzyłam ją i zaczęłam wrzucać do niej ubrania. Gdy była całkiem pełna zamknęłam ją i odstawiłam na bok. Westchnęłam i zabrałam ze sobą dresy po czym skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Mokre włosy związałam w wysokiego kucyka i umyłam zęby. Usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Zmarszczyłam brwi i wypłukałam usta. Opuściłam pomieszczenie i skierowałam się do sypialni. Chwyciłam urządzenie, które leżało na szafce nocnej. Spojrzałam na wyświetlacz. "Nieznany numer". Przełknęłam ślinę i przejechałam delikatne palcem po ekranie odbierając połączenie. Przystawiłam aparat do ucha.
-H-halo?
-Abby?- usłyszałam w słuchawce głos Liam'a.
-Liam?- moje serce się uspokoiło, a ja odetchnęłam- Skąd masz mój numer?- podbiegłam do okna i wyjrzałam na parking mając nadzieję, że go tam zobaczę jednak nikogo tam nie było. "Abby to nie jest jakiś kurewski romans." zakpiła ze mnie moja podświadomość.
-Nadal jesteś w domu?- spytał ignorując moje pytanie
-Em... Tak skończyłam się właśnie pakować.
-Gdzie wyjeżdżasz?
-Do mojej ciotki. Mieszka w Hampshire.
-Dobrze... Pamiętaj, że nie możesz wrócić dopóki nie zadzwonię, jasne?
-Tak, wiem.- nastała chwilowa cisza. Usłyszałam jak Liam wzdycha.
-Uważaj na siebie.
-Ty na siebie też.- szepnęłam i po tych słowach rozłączył się. Stałam tak jeszcze chwile z telefonem przy uchu po czym odwróciłam się od okna i chwyciłam za walizkę. Postawiłam ją na podłodze i zarzuciłam na siebie kurtkę. Zasunęła ją i chwyciłam za bagaż. Wyszłam z mieszkania zamykając je na klucz i zeszłam po schodach darując sobie czekanie na windę. Opuściłam klatkę i skierowałam się do auta. Wrzuciłam szybko walizkę do bagażnika i zamknęłam go. Wsiadłam do auta na miejsce kierowcy. Wsadziłam kluczyki do stacyjki i odpaliłam silnik. Zapięłam pasy i wyjechałam z osiedla.Włączyłam się do ruchu i obrałam właściwą trasę. Westchnęłam i oparłam się całym ciałem w fotelu.

***

   Był już wieczór gdy dojechałam do miejscowości w której mieszkała moja ciotka. Od długiej jazdy strasznie bolał mnie kark i oczy. Wyłączyłam radio, które włączyłam w połowie drogi gdy cisza zaczęła mi doskwierać. Dojechałam pod właściwy dom i odetchnęłam z ulgą, a mały uśmiech zawitał na moich ustach. Odgarnęłam z czoła kosmyki włosów, które wymsknęły się z kucyka i zaparkowałam na podjeździe. Zgasiłam silnik i wyjmując kluczyki ze stacyjki wyszłam z samochodu. Wyjęłam z bagażnika torbę i zamknęłam auto. Wyznaczoną ścieżką dotarłam do drzwi. Zatrzymałam się przed nimi i zapukałam kilka razy. Po chwili słyszałam stukot obcasów i moim oczom ukazała się moja ciocia, Marie. Uśmiechnęłam się na jej widok, a ona uścisnęła mnie.
-Abby kochanie jak miło cię widzieć.- zagruchała trzymając mnie w uścisku- Wejdź do środka skarbie na dworze jest zimno, a Ty pewnie jesteś zmęczona po podróży.- zabrała ode mnie walizkę i weszłam z nią do środka. 
   Zawsze lubiłam przyjeżdżać do mojej cioci. Była istnymi przeciwieństwem mojej mamy. Spokojna, opanowana, zawsze wszystko przemyślała i zaplanowała, ale była równie dowcipna co mama. Była piękną kobietą. Miała długie bujne loki w kasztanowym kolorze, świetną sylwetkę mimo swojego wieku i cudowne oczy w kolorze złota. Zawsze jej ich zazdrościłam. 
   Zaraz przyszedł do nas wujek i razem siedzieliśmy w kuchni rozmawiając o wszystkim i o niczym przy herbacie. Na chwilę zapomniałam o problemach i strachu, ale doskonale wiedziałam, że to wszystko się jeszcze nie skończyło...

poniedziałek, 20 stycznia 2014

SOOOO LOOOONG BREEAK

HEJ, HEJ!
NO WIEĘC ZACZYNAJĄC OD POCZĄTKU NIE BYŁO MNIE TU STRAASZNIE DŁUGO. TO WSZYSTKO ZAWDZIĘCZAM OCZYWIŚCIE NIKOMU INNEMU JAK "KOCHANEJ" SZKOLE I KARZE :)))) MIAŁAM 7 ZAGROŻEŃ I MUSIAŁAM WSZYSTKIE POPRAWIĆ... NIE BYŁO ŁATWO, AALEE UDAŁO SIĘ I OTO ZNOWU JESTEM! :)
JEŚLI CHODZI O DALSZE PROWADZENIE TEGO BLOGA TO BĘDĘ KONTYNUOWAĆ TO FF JEDNAK NIE BĘDĘ TUTAJ TAK CZĘSTO. WYTŁUMACZĘ DLACZEGO.
OTÓŻ CHODZI PRZEDE WSZYSTKIM O TO, ŻE  W TYM PÓŁROCZU CHCIAŁABYM SIĘ POPRAWIĆ W MOJEJ NAUCE. POSTANOWIŁAM ZDAĆ DO TRZECIEJ KLASY Z CZERWONYM PASKIEM, WIĘC MUSZĘ SIĘ WZIĄĆ ZA NAUKĘ.
MIIMO TO PRZYRZEKAM WAM Z RĘKĄ NA SERCU, ŻE ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ W CIĄGU NAJBLIŻSZYCH DWÓCH DNI I BĘDZIE DŁUUUUGI!
MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE ZAPOMNIELIŚCIE O MNIE I BĘDZIECIE NADAL KOMENTOWAĆ I CZYTAĆ.
LOTS OF LOVE XX

środa, 13 listopada 2013

Hurricane

Czeeść misiaczki!
Od pewnego czasu zastanawiałam się na założeniem nowego bloga. Z fanfiction o Niallu.
A więęęc postanowiłam to zrealizować i właśnie go zakładam :)
Będzie się on nazywać "Hurricane"
Będziecie go czytać?
Co do rozdziału na tym blogu powinien się pojawić jutro.
Jestem chora i do końca tygodnia leże w domu.
Przy okazji czy znacie kogoś kto potrafi robić szablony na bloga??
Proszę do dla mnie bardzo ważne.
Więc czekam na wasze odpowiedzi i do zobaczenia.
Lots of love xx

niedziela, 27 października 2013

"I'll be back to you..."

  Przycisnął z całej siły moje ciało do mokrej i chropowatej kory drzewa. Jęknęłam gdy poczułam ból w kręgosłupie, a w oczach stanęły mi łzy. Zacisnęłam powieki i potrząsnęłam mokrą głową. "To niemożliwe, to niemożliwe, to niemożliwe... Uspokój się Abigail to się nie dzieje naprawdę..." uparcie powtarzałam sobie w myślach te dwa zdania jednak doskonale wiedziałam, że to rzeczywistość.
-Mówiłem ci, że przede mną nie uciekniesz.- usłyszałam jego głos. Mocniej zacisnęłam powieki spod których spływały łzy jednak deszcz je maskował. Potrząsnął mną mocno przez co moja głowa co chwila odbijała się od drzewa.-Ty mała podstępna dziwko.- warknął i zamachnął się, a po chwili jego ostre paznokcie rozorały mój policzek. Upadłam na mokrą ściółkę. Dotknęłam piekącego miejsca. Zobaczyłam na dłoni rozmazaną krew. Serce mi stanęło, a oddech przyspieszył. Chciałam wstać i uciec, ale moje kończyny były sparaliżowane przez strach i nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Złapał mnie za tył koszulki i podniósł do góry. Zaczęłam się szarpać i wyrywać na wszystkie strony jednak on dala mnie trzymał. Odwrócił mnie w swoją stronę i złapał mnie za nadgarstki. Zaczęłam histerycznie szlochać i wołać o pomoc.
-Zamknij się kurwa.- syknął i ponownie mnie uderzył z taką siła, że zakryłam twarz mokrymi włosami.- Nigdy mi nie uciekniesz zrozum to w końcu.- warknął i popchnął mnie na drzewo. Wbiłam paznokcie w korę i zacisnęłam usta.
-Z-zostaw mn-mnie...- wydukałam przez łzy, a on tylko się zaśmiał
-Myślisz, że się ciebie posłucham? Jesteś nic nie wartą szmatą. Zapł...- i wtedy usłyszałam głos który był moim zbawieniem, a przecież to przednim chciałam uciec.
-Abby! Gdzie jesteś?!- otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Obejrzał się i spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem.
-Jeszcze po ciebie wróce...- syknął i puścił mnie po czym pobiegł w głąb lasu po chwili znikając gdzieś w deszczu. Stałam wpatrzona przed siebie wbijając paznokcie w korę drzewa nie mogą się ruszyć nadal sparaliżowana strachem.
-Abby! Gdzie jesteś?!- usłyszałam po raz kolejny głos Liam'a. Zmusiłam się do ruchu.
-Liam...- szepnęłam zachrypniętym głosem i ruszyłam biegiem przed siebie- Liam!- krzyknęłam biegnąc przed siebie.
-Abby!- jego głos był coraz bliżej. Nie zatrzymywałam się i biegłam przed siebie. W oddali już go widziałam. Stał w deszczu wypatrując mnie, a jego włosy opadały mu na czoło.
-Liam!- wpadłam na niego mocno go obejmując i szlochając histerycznie w jego mokrą koszulkę. Objął mnie swoimi ciepłymi ramionami i zaczął mnie uspokajać.
-Dziewczyno gdzieś Ty uciekła. Nic ci nie jest, Abby? Słyszysz mnie?- ujął moją twarz w dłonie. Spojrzałam na niego czerwonymi oczami. Jego twarz była rozmazana przez ciągle napływające łzy.
-J-ja... On... Widziałam... Mówił, ż-że wróci...- jąkałam się nie mogąc zbudować żadnego logicznego zdania.
-Kto? Kto tam był?- pokręciłam tylko mokrą głową nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa, a kolejne łzy spłynęły z moich oczu. Ponownie ukryłam twarz w jego mokrej koszulce. Wplątał jedną dłoń w moje potargane i mokre włosy, a drugą mocno przycisnął mnie do swojej piersi jakby bał się, że znowu mu ucieknę, ale nie miałam odwagi. On nadal gdzieś tu jest. "Wrócę po ciebie..." Nie obchodziło mnie już kim jest Liam. Chciałam żeby teraz ze mną był i mnie chronił.
-Chodźmy stąd.- szepnął. Kiwnęłam głową i oderwałam twarz od jego piersi jednak nadal z całej siły zaciskałam dłonie w pięści na jego plecach. Bałam się że jak go puszcze znowu coś się stanie... Coś złego...
-Boję się...- szepnęłam zaciskają usta w wąską linię.
-Wracamy.- oznajmił i splótł swoje palce z moimi. Ścisnęłam jego dłoń najmocniej jak umiałam, a On tylko wzmocnił uścisk.

  Siedziałam nieruchomo na kanapie owinięta kocem. Wpatrywałam się w czarny ekran telewizora plazmowego wiszącego nad kominkiem w którym przyjemnie palił się ogień oświetlając delikatnie oświetlając mały salonik. Liam i tych dwóch kolesi byłi w kuchni. Zawzięcie o czymś dyskutowali.
-Po co ona tu jest?- usłyszałam ochrypły i głęboki głos jednego z nich
-Nie twoja sprawa.- warknął Liam
-Dlaczego tak uciekła?- usłyszałam inny głos
-Przestraszyła się.
-Nie powinno jej tutaj być i dobrze o tym wiesz, Liam.
-To jest mój dom i ja będę decydował o tym kto tu będzie przebywał.
-Pozbądź się jej.- warknął ochrypły głos. Pasował do lokowatego chłopaka.
-Nie pozbywam sie ludzi na których nie mam zlecenia. Tylko spróbujecie ją tknąć, a przysięgam, że przedziurawię wam te puste łby na wylot.- syknął ciszej, ale i tak to usłyszałam. Poczułam jak moje ciało sie napina, a po chwili po moich policzkach spłynęło kilka łez. Po chwili pojawił się obok mnie Liam. Drgnęłam gdy usiadł obok i zacisnęłam powieki.
-Przyniosłem ci herbatę.- odezwał się. Nie odpowiedziałam. Nawet na niego nie spojrzałam. Usłyszałam jak odstawia kubek na szklany stolik, a po chwili poczułam jego palce na policzku. Natychmiast odsunęłam twarz jak oparzona i otworzyłam oczy spoglądając na niego zdezorientowana i przestraszona.
-Chcę tylko zobaczyć rany.- wytłumaczył łagodnie. Kiwnęłam głową i przybliżyłam się odrobinę.Chwycił delikatnie moją twarz w dłonie i obejrzał mój rozorany policzek. Przymknęłam oczy gdy przejechał delikatnie kciukiem po ranach.
-Poczekaj. Pójdę po apteczkę.- wstał i wyszedł do kuchni. Zamienił kilka zdań z tymi chłopakami i wrócił. Otworzył apteczkę i położył ją na stoliku. Po chwili pojawili się ci kolesie.
-My spadamy.- oznajmił loczek i wyszedł rzucając mi chłodne i nieprzyjemne spojrzenie. Blondyn zatrzymał sie na chwilę w drzwiach i posłał mi delikatny, i niepewny uśmiech. Mimo to byłam pewna, że był on na sto procent szczery. Odwzajemniłam go delikatnie i również niepewnie. Jego ręka drgnęła ku górze jednak w połowie zatrzymał ja i zacisnął dłoń w pięść po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam cicho. Liam wyjmował z apteczki waciki i wodę utlenioną. Namoczył wacik i odstawił buteleczkę z płynem na stolik.
-Może szczypać.- ostrzegł nim przyłożył materiał do policzka. Kiwnęłam głową i zacisnęłam usta, i powieki. Poczułam okropne pieczenie i syknęłam formując dłonie w pięści.- Chwilka.- przetarł ostrożnie policzek i zmienił wacik. Tym razem poczułam chłód, który w idealny sposób łagodził ból, który wcześniej odczuwałam. Rozluźniłam dłonie i otworzyłam delikatnie oczy.Napotkałam jego tęczówki wpatrujące się we mnie. Zawstydzona przeniosłam wzrok na swoje dłonie. Skończył oczyszczać moje rany i przykleił na mój policzek małe plasterki.
-Skończone.- oznajmił
-Dziękuję.- szepnęłam nadal na niego nie patrząc.
-Jutro rano odwiozę cię do domu. Wyjedź do rodziców, znajomych gdziekolwiek tylko nie zostawaj w mieście. Przynajmniej na jakiś czas.- posprzątał wszystkie rzeczy i zaniósł apteczkę spowrotem do kuchni. Wstałam z kanapy zabierając ze sobą koc i szczelnie się nim owijając po czym skierowałam się w stronę schodów. Weszłam na piętro i skierowałam się do sypialni. Wzięłam przypadkowe ubrania i zamknęłam się w łazience. Zdjęłam z siebie ubrania które były całe ubrudzone ziemią i bieliznę. Weszłam do kabiny i odkręciłam gorącą wodę. Stałam tak chwilę rozkoszując się tym jak jej strumienie uderzają w moje plecy. Umyłam się szybko chcąc jak najszybciej znaleźć się w łóżku i zasnąć, aby zapomnieć o tym dniu. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do lustra. Oceniłam swoje wcześniejsze siniaki. W niektórych miejscach stały się żółte, a w niektórych całkowicie znikły.Ubrałam się szybko nie chcą patrzeć w swoje obicie. Założyłam bieliznę, szorty i bluzę, która okazała się bluzką Liama. Czułam zapach jego perfum. Zaciągnęłam się jego zapachem i zamknęłam oczy.
  Wyszłam z łazienki i od razu wślizgnęłam się do łóżka. Po chwili do pokoju wszedł Liam. Zabrał koc, poduszkę i ubrania.
-Co robisz?- szepnęłam
-Będę spał w salonie.- mruknął szukając czegoś jeszcze. Westchnął i skierował się do wyjścia.
-Czekaj.- zatrzymałam go w progu. Obejrzał się przez ramie.- Zostań ze mną... Nie chcę być teraz sama...- szepnęłam patrząc się na światło lampki. Stał chwilę zastanawiając się. W końcu się odwrócił i odłożył rzeczy na miejsce. Zdjął koszulkę i położył się w dresach na łóżko. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego. Zbliżyłam się odrobinę, a on na mnie spojrzał. Odwrócił się na lewy bok i przyglądał mi się.
-Boję się przyszłości...- szepnęłam. Objął mnie delikatnie, a ja wtuliłam się w jego rozgrzaną klatkę piersiową. Pocałował moje czoło i cicho westchnął.
-Wszyscy się jej boimy.- usłyszałam, a po chwili zapadłam w głęboki sen. Chciałam, aby ten dzień już się skończył.

  Obudziłam się wtulona w plecy Liam'a. Natychmiast się do niego odsunęłam i poczułam jak moje policzki przybierają kolor dorodnego pomidora. Wstałam po cichu z łóżka i podeszłam do balkonu. Było szaro i mokro. Słońce próbowało się przebić przez chmury, ale po jakimś czasie zrezygnowało i całkowicie zniknęło. Spojrzałam na Liam'a. Jak spał wyglądał spokojnie. Kołdra odkrywała jego ciało przyozdobione tatuażami. Miałam ochotę podejść do niego i obrysować palcami kontur każdego z nich. Potrząsnęłam głową chcąc odtrącić od siebie tą idiotyczną myśl. Zabrałam ubrania i skierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic. i ubrałam się. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Dotknęłam delikatnie zraniony policzek i obejrzałam siniaki na rękach. Westchnęłam i opuściłam łazienkę.
  Liam stał ubrany przed balkonem i wpatrywał się w jeden punkt przed sobą. Spojrzał na mnie przez ramie i chwycił torbę leżącą koło niego. Zarzucił ją na ramie i odwrócił się w moją stronę.
-Gotowa?- spytał. Kiwnęłam głową nie będąc pewna swojej odpowiedzi. Wyszedł z pokoju, a ja za nim. Zeszłam na dól. Po raz ostatni rozglądając się po małym saloniku i ruszyłam do drzwi. Wyszłam na chłodny poranek i zeszłam z werandki. Stanęłam na polance i wzięłam głęboki wdech. Stanęłam obok auta. Liam wrzucił torbę do bagażnika i otworzył drzwi. Wsiadłam do środka i zapięłam pasy. Uruchomił silnik i ruszył. Obejrzał się za siebie obserwując domek który znikał wśród drzew. Zacisnęłam usta w wąską linię i patrzyłam się uparcie przez okno.
  Po piętnastu minutach wyjechaliśmy z lasu i włączyliśmy się do ruchu. Obserwowałam samochody które Liam wyprzedzał i drzewa rozmywające się przy drodze. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o zagłówek fotela. W samochodzie panowała cisza której nikt z nas nie chciał przerywać. Po jakimś czasie dojechaliśmy na moje osiedle. Spojrzałam na ochroniarza przy bramie i budynki. Przełknęłam ślinę kiedy Liam otworzył mi drzwi i wysiadłam z auta.
-Pamiętaj o tym co ci mówiłem. Kiedy wejdziesz do domu zamknij się na klucz. Zadzwoń do rodziców i wyjedź do nich na jakiś czas. Nie możesz zostać w mieście. Zadzwonię do ciebie kiedy będziesz mogła wrócić, rozumiesz?- kiwnęłam twierdząco głową- Poczekam aż wejdziesz do klatki. Idź.- wyminęłam go i ruszyłam w stronę bramy. Ochroniarz kiwnął głową na mój widok. Zatrzymałam się w miejscu i odwróciłam się podchodząc do Liam'a. Spojrzał na mnie zdziwiony jednak ja tylko chwyciłam mocno jego koszulkę i przyciągnęłam go do siebie.
  Jego usta były ciepłe i spierzchnięte. Smakowały papierosami i miętą. Zacisnęłam dłonie w pięści na jego koszulce gdy poczułam jego dłonie na mojej talii. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Nie chciałam żeby mnie zostawiał. Nie chciałam się z nim rozstawać... Rozchyliłam lekko usta chcąc mu dać większe pole do popisu. Jego język odnalazł mój i rozpoczęliśmy walkę. Przeniosłam jedną dłoń na jego włosy i pociągałam delikatnie ich końcówki. Liam zacisnął mocniej dłonie na mojej talii i przycisnął mnie do swojego ciała. Oderwaliśmy się od siebie kiedy nasze płuca wołały o tlen. Schowałam twarz w zgłębieniu jego szyi. Oboje lekko dyszeliśmy. Nie spodziewałam się, że odważę się zrobić coś takiego. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Dziękuję. Za wszystko.- szepnęłam. Pocałował moje czoło i puścił mnie.
-Idź.- szepnął. Puściłam jego koszulkę i ruszyłam w stronę bramy. Ochroniż ponownie kiwnął w moją stronę głową i ukłonił się lekko.
-Panienko Clark.- oznajmił i otworzył bramę. Obejrzałam się ostatni raz i skierowałam się w stronę klatki. Wpisałam kod i usłyszałam charakterystyczny brzdęk oznajmiający, że drzwi są otwarte. Po chwili usłyszałam ryk silnika i pisk opon. Nie oglądając się za siebie i walcząc z łzami weszłam do klatki i wbiegłam do windy zanim drzwi się zamknęły.

  Co to do cholery było?! Dlaczego jej na to pozwoliłem?! Dlaczego?! To nie powinno się nigdy zdarzyć! NIGDY. Uderzyłem dłońmi o kierownicę i wcisnąłem pedał gazu w podłogę. Wyprzedzałem każdy samochód na drodze i łamałem wszystkie przepisy razem z ograniczeniami prędkości. Wjechałem na skrzyżowanie i nie przejmując się znakami ani niczym innym przejechałem przez nie, nie zwracając uwagi na klaksony. Skręciłem gwałtownie w prawo. Jechałem prostą ulicą i zatrzymałem się z piskiem opon na podjeździe. Zgasiłem silnik i wysiadłem trzaskając z całej siły drzwiami.
  Wyjąłem torbę z bagażnika i skierowałem się do drzwi wejściowych. Włożyłem klucz do zamka i przekręciłem go dwa razy. Zamknąłem drzwi jednym kopnięciem i rzuciłem torbę na podłogę. Klucze zostawiłem na szafce i rzuciłem na nią kurtkę. Wszedłem do salonu i rozejrzałem się. Od razu dało się zauważyć rozbity stolik. Westchnąłem i wszedłem do kuchni. Wyciągnąłem z lodówki zimne piwo po czym wróciłem do salonu. Usiadłem na kanapie wpatrując się w czarny ekran telewizora. Westchnąłem i otworzyłem butelkę biorąc spory łyk. Nadal czułem ten nieznośny smak wanilii. Chciałem się go pozbyć, ale nie miałem pojęcia jak. Zirytowany odstawiłem piwo na komodę i wstałem. Wszedłem po schodach na piętro nie spoglądając na zdjęcia wiszące na ścianach. W wejściu od razu zdjąłem koszulkę i rzuciłem ją gdzieś w kąt. Wszedłem do łazienki i rozebrałem się. Odkręciłem wodę w kabinie i stałem tak chwilę i pozwalając jej strumieniom spływać po moim ciele. Zamknąłem oczy i zobaczyłem ją. Wyobraziłem sobie jej usta na moich. Jej ciało pode mną... "STOP KURWA!" Rozkazałem sobie w myślach i natychmiast otworzyłem oczy. Szybko się umyłem i wyszedłem spod prysznica. Wytarłem się i nałożyłem bieliznę, i dresy. Wyszedłem z zaparowanego pomieszczenia i nie mając siły kompletnie na nic położyłem się na łóżku. Objąłem poduszkę i zamknąłem oczy. Tej nocy śniłem tylko o jednym... Jej ustach o smaku wanilii...

Od autorki:
Heeej misiaczki!
Chciałam was przeprosić za tak długą przerwę, ale po prostu nie ma czasu ;x
Dlatego teraz dodaję dłuższy rozdział <3
Zmieniałam jego wersję chyba z kilkanaście razy, ale mam nadzieję,
że się wam podoba. 
Przede wszystkim dziękuję wam, że licznik odwiedzin przekroczył 1700!!
To dla mnie naprawdę wiele znaczy <33 
Mam nadzieję, że się wam podoba i liczę na szczere komentarze :3 
Lots of love xx

piątek, 4 października 2013

"Lonely..."

  Samotność jest tym czego teraz potrzebuję. Muszę stawić czoło swoim lękom. Muszę odnaleźć w sobie tą siłę by dalej walczyć. Jestem sama. Emma, Josh, Dylan, Katy i cała reszta moich dotychczasowych przyjaciół odeszła w zapomnienie... Nie chce ich narażać na cokolwiek lub jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Nie darowałabym sobie gdyby coś im się stało...
Usiadłam na drewnianych schodkach werandy i wpatrywałam się w ścianę lasu. Drzewa kołysały się rytmicznie targane przez wiatr, a ich korony szumiały delikatnie. Mżawka osiadała subtelnie na trawie jednak powoli zmieniała się w coraz głośniejszy deszcz. Zamknęłam oczy podkulając nogi i obejmując je rękoma. Wsłuchałam się dokładnie w ciche i delikatne stukanie ciężkich kropli  o daszek. Poczułam jak na moje odkryte ramie spada kilka kropelek zimnej cieczy. Wzdrygnęłam się, a one nadal powolutku spływały wzdłuż mojej ręki dopóki nie zatrzymały się na łokciu. W moje ciało uderzył lodowaty wiatr przez co się skuliłam i zaczęłam pocierać ramiona dłońmi.
  Otworzyłam oczy i zauważyłam, że mżawka zamieniła się w gęstą kurtynę deszczu przez którą ledwo dało się coś zauważyć. Oparłam brodę o ręce i przyglądałam się deszczowi.
  Samotność... Czy jestem na to gotowa? Zawsze otaczali mnie ludzie. Nigdy nie byłam sama, a teraz muszę się z tym zmierzyć i odtrącić moich przyjaciół. Muszę o nich zapomnieć... Będę potrafiła? Nie sądzę, a bym sobie sama poradziła. Jestem dorosła, ale czuję się jak mała dziewczynka, która się zgubiła i chciałabym jak najszybciej wrócić do domu. Dlaczego ja?! Dlaczego kurwa ja?! Co ja takiego zrobiłam?! Nic! Nic nikomu nie zrobiłam, a wypadło akurat na mnie! Kurwa mać!
  Wstałam i zeszłam ze schodków wychodząc na deszcz. W jednej chwili moje włosy były ciężkie i przyklejały mi się do twarzy i ramion, a ubranie przemokło do suchej nitki. Weszłam na środek polany i nabrałam powietrza w płuca. Krzyknęłam najgłośniej jak umiałam chcąc wyrzucić z siebie to wszystko. Krzyknęłam tak głośno, że aż zabolało mnie gardło. Ucichłam i upadłam na kolana szlochając żałośnie. Położyłam się na mokrej trawie zwijając się w kłębek i podkulając nogi pod klatkę piersiową. Wtuliłam policzek w zieloną trawę, a moje łzy mieszały się z kroplami deszczu. Zamknęłam oczy czując wykończona psychicznie i fizycznie.
  Nagle poczułam ciepłe pod moimi plecami i nogami. Podniosły mnie i niosły w jakimś kierunku. Pochwili podskakiwałam delikatnie w rytm kroków, a chwilę później do moich uszu dobiegł odgłos zamykanych drzwi, a moje ciało ogarnęło ciepło. Weszliśmy do domu. Położył mnie na skórzanym materiale kanapy, a ja skuliłam się. Moje ciało trzęsło się coraz bardziej z każdą chwilą.
-Świetnie kurwa. Po prostu świetnie...- mruknął zły pod nosem.- Em... Abby wstań. Musisz się przebrać.- odezwał się. Jęknęłam tylko w odpowiedzi gdy moim ciałem ponownie zawładnęła fala drgawek. Westchnął i gdzieś odszedł zostawiając mnie samą. Zacisnęłam mocniej powieki i wypuściłam z płuc więzione przez dłuższy czas powietrze. Usłyszałam ciężkie kroki Liam'a gdzieś  w głębi korytarza i po chwili był koło mnie.
-Abigail przyniosłem ci ubrania. Musisz się przebrać, więc wstań... Proszę?- nie do końca słyszałam co on mówił. Słyszałam co drugie słowo. Nadal leżałam na kanapie zwijając się w kłębek. Jęknął nie wiedząc co ze mną zrobić. Chwycił delikatnie moje ramiona i posadził mnie. Podciągnęłam nogi pod brodę i objęłam je rękoma. Liam chwycił moje ręce i je rozplótł.-Abby przebierzesz się?- spytał takim tonem jakby kończyła mu się już cierpliwość.
-Pomożesz mi?- spytałam drżącym głosem zdając sobie sprawę z tego co powiedziałam chwilę potem. Otworzyłam delikatnie oczy spoglądając na jego zaskoczoną twarz. Przełknął ślinę i zamrugał kilkakrotnie.
-Em... N-no... No dobrze...- wydukał i chwycił suchą bluzkę. Podszedł do mnie i kucnął przede mną. Ostrożnie chwycił brzegi mojej mokrej bluzki i delikatnie pociągnął ją do góry. Materiał odklejał się od mojego ciała przez co się skrzywiłam. Nie lubiłam takiego uczucia. Uniosłam ręce, a on zdjął przez głowę moją bluzkę przez co zostałam w staniku. Ponownie objęłam się rękoma zasłaniając brzuch i piersi. Nie tylko dlatego, że było mi zimno, ale także z tego powodu, że nigdy nie lubiłam swojego ciała. Średniego rozmiaru piersi, słabe wcięcie w talii. Nie byłam ani ładna ani pociągająca...
-Abby. Unieś ręce.- poprosił, a ja wypełniłam jego polecenie. Założył mi przez głowę bluzkę i opuścił ją zakrywając brzuch i piersi. Jego polce delikatnie dotykały mojej skóry przez co dostałam gęsiej skórki.
-Musisz wstać.- oznajmił jakby sam nie był do końca pewny swoich słów. Podniosłam się i stanęłam przed nim. Wsunął dłonie pod za dużą bluzkę, która sięgała mi do połowy ud i odpiął suwak oraz guzik od spodni. Zsunął je delikatnie przez uda aż do kostek. Wyszłam z nich i ponownie usiadłam. Założył mi dresy i grube skarpety na stopy.
-Poczekaj.- rzucił i ponownie gdzieś zniknął. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zaraz zapukał to złe określenie. Ktoś zaczął walić w drzwi. Do salonu wparował Liam.
-Abby idź na górę.- rozkazał wyciągając broń zza spodni. Wstałam z kanapy i mimo tego, że nogi miałam jak z galarety szybko poszłam na górę. Zatrzymałam się na szczycie schodów i nasłuchiwałam. Drzwi otworzyły się z hukiem i do środka weszło dwóch chłopaków. Jeden blondyn, a drugi szatyn z loczkami.
-Kurwa mać! O mało łbów bym wam nie odstrzelił wy idioci!- krzyknął, ale jednocześnie odetchnął.
-Wyluzuj stary. Nie dajesz znaków życia więc pomyśleliśmy, że jesteś tutaj, ale do rzeczy. Zlecenie kochany.- zeszłam na niższe schodki i zauważyłam jak siadają w salonie.
-Co znowu?- westchnął odkładając broń na stolik
-Pewien koleś wisi Luois'owi sporą kasę i nie chce jej oddać, a jak wiesz Louis nie należy do tych cierpliwych, więc... puff...- oznajmił robiąc z dłoni "pistolet" i udając, że strzela w Liam'a. Zaraz... Zlecenie. Pistolety... On... Boże! Muszę stąd jak najszybciej uciec!
-Tutaj masz na niego wszystkie namiary. Załatw to jak najszybciej.- odezwał się blondyn i wyjął z tylnej kieszeni i położył ją na stoliku. Liam wziął ją w ręce i otworzył. Zbiegłam ze schodów i zatrzymałam się przed nimi. Spojrzeli na mnie wszyscy. Szatyn i blondyn wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem i lekką groźbą w oczach, a Liam był zszokowany.
-Słyszała rozmowę?- spytał szatyn. Rzuciłam się w stronę drzwi i wybiegłam z domku.
-Kurwa mać! Abigail!- usłyszałam krzyk Liam'a jednak byłam już na polanie i biegłam w stronę drzew. Deszcz zmalał jednak nadal można było niewiele przez niego zobaczyć.
  Wbiegłam między drzewa i nadal się nie zatrzymując biegłam w głąb lasu. Nie wiedziałam gdzie się kieruje. Wszystko było takie same. Zatrzymałam się na chwilę rozglądając się dookoła i łapiąc łapczywie powietrze w płuca. Gdzie biec? Gdzie biec? Mam deja vu. Już raz musiałam tak uciekać.
-Abby!- usłyszałam za sobą krzyk. Jęknęłam i pobiegłam w lewo. Ściółka była śliska przez co się wywalałam. Mokre paprocie biczowały mnie po nogach. Gałęzie chłostały moją twarz. Zatrzymałam się na chwilę przytrzymując się drzewa. Kora była mokra i śliska przez spływający po niej deszcz. Rozejrzałam się jednak niewiele widziałam przez kurtynę deszczu. Nie słyszałam nic prócz bicia mojego serca i mojego ciężkiego oddechu. Miałam wrażenie, że bicie mojego serca można by usłyszeć z daleka. Wzięłam kolejny głęboki wdech i ruszyłam dalej.
  Powoli się ściemniało i ogarnęła mnie panika. Jestem sama w lesie. Nie wiem gdzie jestem, dokąd mam biec ani jak mam wrócić do domu. Do moich oczu zaczęły się cisnąć łzy. Obraz stał się rozmazany, ale biegłam dalej. Zamknęłam na chwilę oczy chcąc pozbyć się niechcianych łez i w tym momencie się z czymś zderzyłam. Jednak nie było to drzewo. To było coś ciepłego. Słyszałam głęboki i ciężki oddech. Otworzyłam oczy i spojrzałam w górę. NIE... Błagam...

Od autorki:
Czeeeśc skarby! <3
Wiem, że rozdział było dawno, ale niestety szkoła i kara na 
komputer ;(
Dodaję go teraz i mam nadzieję, że się wam podoba :))
Pracowałam nad nim około kilku dni, ale i tak uważam, że jest
on nieudany... Wena mnie ostatnio opuściła :(
Mam nadzieję, że mimo to podoba się wam i liczę na komentarze  <3
Lots of love xx
 

wtorek, 24 września 2013

"It's over?"

  Zamknęłam za sobą drzwi i otarłam łzy z twarzy. Wróciłam do kuchni i wspięłam się na stołek. Liam wyciągał talerze i nakładał na nie jajecznicę.-Przepraszam.- szepnęłam tak cicho, że miałam wrażenie, że tylko ja to usłyszałam.
-Nie musisz, rozumiem.
-A...- przerwałam i zacisnęłam usta w wąską linię. Może jednak nie powinnam zadawać tego pytania? Spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem.
-Co?- warknął
-Kim jesteś? W sensie... Czy Ty też jesteś...- przełknęłam ślinę- d-dilerem?- spojrzał na mnie mrużąc oczy. Zaschło mi w ustach. Zwilżyłam wargi językiem. Zamrugał kilka razy i potrząsnął głową jakby wyrwał się z zamyślenia.
-Nie, nie zajmuje się dilerką.- mruknął stawiają przede mną talerz z M poshdjsbiłkiem, a sam usiadł naprzeciw mnie.
-A czym się zajmujesz

-Lepiej żebyś o tym nie wiedziała.- warknął ostrzegawczo.
-Dlaczego?- bąknęłam chwytając widelec i dłubiąc nim w jajecznicy.
-Bo nie i koniec!- wrzasnął wyprostowując się. Zeskoczyłam ze stołka i odsunęłam się od niego z szeroko otwartymi oczami. W każdej chwili byłam gotowa do ucieczki. Zamknął oczy i oddychał głęboko starając się uspokoić. Spojrzał na mnie. Jego oczy były czarne. Cofnęłam się jeszcze kilka kroków, aby być od niego w bezpiecznej odległości. Obszedł wyspę i zaczął się zbliżać w moją stronę. Świadomie ponownie zaczęłam się cofać. Zatrzymał się krzywiąc lekko.
-Boisz się mnie?- spytał ochrypłym głosem przechylając lekko głowę. Wykonałam kilka głęboki wdechów i kiwnęłam twierdząco głową przełykając ślinę.
-Dlaczego?- szepnął zbliżając się odrobinę. Nie pojmowałam jego zmian nastroju.
-Boję się teraz wszystkiego.- załkałam i czułam jak po moich policzkach zaczynają ponownie tego ranka spływać łzy.- Boję się ciemności, boję się każdego nieznanego dźwięku, boję się każdego człowieka, boje się jutra, boję się zostać sama, boję się wszystkiego.- wyrzuciłam to z siebie na jednym tchu i osunęłam się wzdłuż ściany chowając twarz w dłoniach i podciągając kolana pod brodę.Kucnął przede mną i przyjrzał mi się uważnie. Podniosłam na niego zapłakane oczy. Ponownie się skrzywił.
-Nie płacz. Nie lubię jak dziewczyny płaczą.- mruknął. Nie było w nim cienia współczucia. Nadal był chłodny i obojętny. Westchnął i usiadł obok mnie opierając się plecami o ścianę.
-Słuchaj... Nie umiem pocieszać. Jestem w tym do kitu. Nie mam pojęcia co ci powiedzieć, żebyś poczuła się lepiej. Nie mam pojęcia, ale nie wolno się poddawać. Musisz żyć dalej. Zapomnieć i dać sobie spokój. Musisz zapomnieć o bólu... O poczuciu bezradności... O poczuciu samotności... Zapomnij. Życie toczy się dalej. Czas nie stanie w miejscu bo tego chcesz. Niestety...- mówiąc to cały czas wpatrywał się w jedne punkt przed sobą. Jakby on doświadczył tego uczucia. W jego głosie dało się wyczuć ból i tęsknotę... Spojrzałam na niego. Zacisnął usta w wąską linię i zacisnął powieki potrząsając głową jakby chciał z niej coś wyrzucić.- Weź się w garść. Życie jeszcze nie raz skopie ci dupe...- mruknął wstając i podając mi rękę. Otarłam szybko łzy i chwyciłam ją, a on pomógł mi wstać. Zadarłam lekko głowę i spojrzałam na niego.
-Masz rację...- szepnęłam- W pocieszaniu jesteś na prawdę do kitu.- przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu.
-Tak, wiem o tym. Dokończymy śniadanie?- kiwnęłam głową i usiedliśmy przy wyspie. Zjedliśmy w ciszy. Każde z nas było pogrążone w swoich myślach i nie chciało przerywać tej niekrępującej ciszy, która panowała między nami.
   Po skończonym posiłku zmyliśmy talerze i każde z nas poszło robić co innego. Ja poszłam na górę do pokoju w którym się rano obudziłam. Otworzyłam drzwi balkonowe i weszłam na balkon. Był niewielki i znajdowały się na nim dwa krzesła, a pomiędzy nimi szklany okrągły stoliczek. Usiadłam na jednym krześle podciągając nogi pod brodę i obejmując je rękoma. Oparłam brodę o kolana i wpatrywałam się w ścianę lasu. Korony drzew tańczyły chaotycznie pod wpływem lekkiego wiatru, a niebo pokryła szara warstwa chmur. Słońce próbowało się przez nie nieśmiało przedrzeć, ale przegrywało tą walkę i powoli się poddawało.  Zamknęłam oczy pogrążając się we własnych myślach.
   "Weź się w garść." powtarzałam sobie w myślach chcąc się choć trochę zmotywować. "Trzeba iść do przodu. Czas nie stanie w miejscu.". Muszę zapomnieć i żyć dalej. Dam sobie radę. Będę silna. Zapomnę. Zacznę od nowa.Muszę. Poradzę sobie... Wyjadę na jakiś czas do rodziców do Bostonu, odpocznę... Zerwę kontakty z moim dotychczasowymi przyjaciółmi. Dam sobie radę! Jestem w końcu kurwa dorosła! Mam dwadzieścia lat. Chociaż w środku czuję się jak mała bezbronna siedmioletnia dziewczynka, która chce się do kogoś przytulić i uciec przed wszystkimi problemami.Ale to jest brutalna rzeczywistość... Już nie jestem małą dziewczynką i nie ucieknę przed tym. Muszę stawić temu czoła. Chociaż to jest tak cholernie trudne...

Od autorki:
Kochanie wiem, że rozdział jest strasznie krótki, 
ale mam karę na komputer i nie mam czasu pisać :(
Mam złe oceny w szkole i mama dała mi kare ;( 
Cudem ją ubłagałam żeby pozwoliła mi dodać ten.
Mam nadzieję, że jest w miarę i da się go czytać .
Lots of love xx

sobota, 21 września 2013

ważna informacja

kochani przepraszam was, że rozdział się nie pojawia, ale mam strasznie dużo nauki w szkole no i mam kare na komputer za złe oceny... :/ postaram się go dodać jak najszybciej. teraz piszę z telefonu, więc może go dokończe.
KOCHAM WAS I PRZEPRASZAM!